Dlaczego ludzie się uzależniają?
10.10.2025
Pytanie: „Dlaczego ludzie się uzależniają?” powraca nieustannie – w rozmowach, w mediach, a przede wszystkim w gabinetach terapeutycznych. I choć wydaje się proste, odpowiedzi na nie nie ma jednej. Jedni tłumaczą uzależnienie słabą wolą, inni pechem, a jeszcze inni – genami. Z mojego doświadczenia wynika jednak, że u źródła nałogu rzadko leży przypadek. Znacznie częściej jest to brak czegoś, co powinno było w nas być – bezpieczeństwa, miłości, poczucia sensu, granic.
Uzależnienie nie jest więc wyborem samounicestwienia, lecz nieświadomym poszukiwaniem brakującego elementu. Niezależnie od tego, czy chodzi o alkohol, narkotyki, hazard czy kompulsywne zachowania – każda z tych form jest próbą zapełnienia pustki po czymś, czego zabrakło w relacjach i w życiu emocjonalnym. To nie bunt przeciwko światu, ale wołanie o relację, granice i obecność. I choć droga prowadząca do uzależnienia bywa różna, mechanizmy, które się za nią kryją, są zaskakująco podobne.
Dlaczego jedni się uzależniają, a inni nie?
Nie każdy, kto sięga po alkohol, narkotyki czy inne substancje, staje się osobą uzależnioną. Różnice między ludźmi wynikają z wielu czynników – biologicznych, psychologicznych i społecznych. Niektórzy mają większą odporność emocjonalną, stabilniejsze relacje rodzinne czy zdrowsze mechanizmy radzenia sobie ze stresem. Inni dorastali w środowisku, w którym napięcie, brak granic i lęk były codziennością – i to właśnie oni częściej szukają ukojenia w substancjach.
O podatności na uzależnienie decydują m. in.:
-
uwarunkowania biologiczne – sposób, w jaki mózg reaguje na substancje psychoaktywne, tempo wydzielania dopaminy i serotoniny,
-
czynniki psychiczne – niska samoocena, trudność w regulacji emocji, lęk przed odrzuceniem, brak poczucia sensu,
-
doświadczenia z dzieciństwa – przemoc, brak wsparcia, nadopiekuńczość lub emocjonalne zaniedbanie,
-
środowisko społeczne – presja otoczenia, wzorce rodzinne, styl życia, w którym alkohol czy używki są czymś „normalnym”.
Choć czynniki biologiczne wpływają na ryzyko uzależnienia, same w sobie nie decydują o jego rozwoju. O tym, czy ktoś się uzależni, przesądza raczej sposób, w jaki łączą się one z doświadczeniami emocjonalnymi i środowiskiem, w którym człowiek dorasta. To, jak reagujemy na stres, jak radzimy sobie z napięciem i czy mamy dostęp do wsparcia, często okazuje się ważniejsze niż same predyspozycje. Dlatego dwie osoby w podobnych warunkach mogą reagować zupełnie inaczej – jedna zatrzyma się na etapie eksperymentowania, a druga wejdzie w trwały schemat uzależnienia.
Biologiczne podłoże uzależnienia – gdy mózg uczy się przyjemności
Uzależnienie nie jest wyłącznie skutkiem problemów emocjonalnych czy rodzinnych – ma także realne podłoże biologiczne. W mózgu działa tzw. układ nagrody, który odpowiada za motywację i odczuwanie przyjemności. Kiedy robimy coś, co sprzyja przetrwaniu – jemy, odpoczywamy, doświadczamy bliskości – wydziela się dopamina, neuroprzekaźnik dający uczucie satysfakcji.
Substancje psychoaktywne (np. alkohol, narkotyki, nikotyna) ingerują w ten system i powodują gwałtowny wyrzut dopaminy. Mózg szybko uczy się, że to właśnie one są najprostszą drogą do natychmiastowej ulgi. Z czasem efekt przyjemności słabnie, a potrzeba jego powtórzenia staje się coraz silniejsza.
Nałóg zmienia funkcjonowanie całego układu nerwowego. Warto pamiętać, że:
-
mózg osoby uzależnionej działa inaczej – ośrodki kontroli impulsów i przewidywania konsekwencji słabną, a układ nagrody zaczyna dominować,
-
uczucie przymusu nie wynika z braku silnej woli, lecz z realnych zmian biochemicznych,
-
predyspozycje biologiczne mogą być dziedziczne – niektórzy ludzie reagują silniej na działanie substancji, co zwiększa ryzyko uzależnienia,
-
inne osoby mają bardziej stabilny układ dopaminowy, dzięki czemu łatwiej czerpią przyjemność z codziennych doświadczeń i nie potrzebują silnych bodźców.
Uzależnienie jako próba wypełnienia pustki
Wbrew obiegowym opiniom, człowiek nie sięga po używki po to, by się zniszczyć. Robi to, by coś odzyskać – spokój, ulgę, poczucie kontroli, chwilowe zapomnienie. Uzależnienie nie jest więc dążeniem do autodestrukcji, lecz desperacką próbą uzupełnienia emocjonalnego braku, który pojawia się tam, gdzie powinno być bezpieczeństwo i miłość.
Każdy nałóg – czy to alkohol, narkotyki, hazard, seks, kompulsywne jedzenie czy korzystanie z internetu – pełni podobną funkcję. Zastępuje to, czego zabrakło. Na krótką chwilę daje złudne poczucie spełnienia, siły i kontroli. Jednak ta „nagroda” jest tylko chwilowa. Z czasem to, co miało przynieść ukojenie, zaczyna rządzić życiem człowieka: myślami, emocjami, decyzjami.
W pracy terapeutycznej często można zauważyć, że uzależnienie staje się relacją – substancja lub zachowanie zajmuje miejsce drugiego człowieka. Daje poczucie przynależności, wypełnia ciszę, „rozumie”, nie ocenia. W rzeczywistości jednak zamyka w pułapce, w której człowiek coraz bardziej oddala się od siebie i od innych.
To właśnie dlatego leczenie uzależnień nie polega wyłącznie na odstawieniu substancji. Prawdziwe zdrowienie zaczyna się wtedy, gdy pacjent odkrywa, czego mu naprawdę brakowało – i zaczyna uczyć się zaspokajać te potrzeby w sposób, który nie prowadzi do zniszczenia.
Gdy uzależnienie zastępuje poczucie bezpieczeństwa
Wiele osób uzależnionych wspomina dzieciństwo jako czas emocjonalnej niestabilności. Nie zawsze oznacza to przemoc czy porzucenie — często chodzi po prostu o brak uwagi, wsparcia lub konsekwencji ze strony rodziców. Dziecko, które dorasta w niepewności, uczy się, że nie może w pełni zaufać ani otoczeniu, ani sobie. W dorosłym życiu ta luka domaga się wypełnienia, dlatego alkohol, narkotyki czy inne formy ucieczki zaczynają pełnić funkcję tymczasowego źródła bezpieczeństwa.
Substancja pozwala zapomnieć, rozluźnić się, odzyskać kontrolę nad emocjami. Z czasem jednak ten pozorny porządek zamienia się w pułapkę — to nałóg zaczyna wyznaczać rytm dnia i decydować o nastroju, relacjach czy granicach. Wtedy człowiek przestaje kierować własnym życiem, a wszystkie decyzje podporządkowuje potrzebie kolejnej dawki ulgi.
W procesie terapii często okazuje się, że uzależnienie nie wynikało z pragnienia przyjemności, lecz z głębokiej potrzeby bezpieczeństwa, której nigdy wcześniej nie udało się zaspokoić. Dopiero kiedy ta potrzeba zostanie zauważona i nazwana, można zacząć ją realizować w zdrowy sposób — poprzez relacje, wsparcie i autentyczny kontakt z drugim człowiekiem.
Wewnętrzny konflikt i utrata tożsamości
Osoby uzależnione bardzo często noszą w sobie głęboki, długo niewypowiedziany konflikt. Z jednej strony chcą być akceptowane, potrzebują bliskości i zrozumienia, z drugiej – czują złość, rozczarowanie i lęk przed odrzuceniem. Taki rozdźwięk powstaje zwykle dużo wcześniej, jeszcze w dzieciństwie, gdy emocje dziecka nie były przyjmowane z uwagą lub gdy musiało ono dopasować się do oczekiwań dorosłych, by zasłużyć na uwagę czy spokój w domu.
Z czasem ten mechanizm przenosi się w dorosłość. Człowiek uczy się działać wbrew sobie, byle tylko uniknąć konfliktu lub utraty czyjejś aprobaty. Traci kontakt z własnymi potrzebami i przestaje rozumieć, kim naprawdę jest. Alkohol czy inne substancje przynoszą chwilową ulgę – pozwalają uciszyć napięcie, zapomnieć o sprzecznych emocjach. W ten sposób nałóg utrwala wzorzec odcięcia od siebie, który był obecny od dawna.
W pewnym momencie pojawia się poczucie pustki – brak sensu, kierunku, tożsamości. W terapii często wychodzi na jaw, że osoba uzależniona przez lata próbowała spełniać cudze oczekiwania, żyła cudzym życiem, a siebie zostawiła na marginesie. Proces zdrowienia zaczyna się właśnie tu – w chwili, gdy człowiek zaczyna odzyskiwać prawo do siebie, do swoich emocji, granic i decyzji. To nie odstawienie substancji przynosi zmianę, lecz powrót do świadomości, kim się jest i co ma dla nas prawdziwą wartość.
Jak walczyć z uzależnieniem?
Walka z uzależnieniem nie polega na siłowym „niepiciu” czy rezygnacji z nałogu z dnia na dzień. To proces uczenia się życia bez substancji, która przez długi czas była sposobem na radzenie sobie z emocjami, stresem czy samotnością. Aby był skuteczny, musi obejmować zarówno ciało, jak i psychikę – bo uzależnienie dotyka obu sfer jednocześnie.
Skuteczna praca nad sobą opiera się na kilku etapach:
-
Zauważenie problemu – pierwszy i najtrudniejszy krok. Uznanie, że tracę kontrolę, nie jest słabością, ale początkiem zmiany.
-
Detoksykacja i stabilizacja – jeśli organizm jest obciążony substancją, potrzebuje czasu, by odzyskać równowagę. To moment na wsparcie medyczne i odpoczynek.
-
Terapia – indywidualna lub grupowa. Pomaga zrozumieć, skąd wzięło się uzależnienie i co je podtrzymuje. Uczy, jak rozpoznawać emocje, stawiać granice, odbudowywać relacje.
-
Zastąpienie destrukcyjnych schematów – nałóg trzeba czymś zastąpić: nowym sposobem odreagowania stresu, codziennym rytuałem, relacjami, które wspierają, a nie ranią.
-
Wsparcie bliskich i społeczności – trzeźwienie jest łatwiejsze, gdy nie odbywa się w samotności. Obecność innych daje poczucie sensu i motywację do utrzymania zmian.
Nie ma jednej drogi wyjścia z uzależnienia, ale każda skuteczna ścieżka prowadzi przez zrozumienie siebie – swoich emocji, potrzeb i granic. Uwolnienie się od substancji nie jest końcem leczenia, lecz początkiem nowego sposobu życia, w którym człowiek odzyskuje wpływ na swoje decyzje i relacje.