Pijak czy alkoholik? Czy jest między nimi jakaś różnica?

24.01.2020

Pijak czy alkoholik? Czy jest między nimi jakaś różnica?
SPIS TREŚCI:
Szybki kontakt: tel-icon 785 105 555

Kontakt 24/7

[email protected]

W języku codziennym określenia „pijak” i „alkoholik” często używane są zamiennie. Oba brzmią negatywnie, oba wskazują na osobę, która „ma problem z piciem” — choć nie zawsze wiadomo, co to dokładnie znaczy. Czasem ktoś mówi o wujku, który lubi wypić: „To tylko pijak, nie alkoholik”. Albo odwrotnie: „To już nie zwykłe pijaństwo, on jest alkoholikiem”. Ale co tak naprawdę kryje się za tymi słowami?

Czy „pijak” to ktoś, kto po prostu przesadza, ale nadal panuje nad sytuacją? A „alkoholik” to już człowiek chory, który nie potrafi przestać? Czy rozróżnienie tych pojęć ma sens — czy to tylko różne etykiety, które mają nas uspokoić albo dać wymówkę?

Słowo „pijak” – etykieta, która niewiele wyjaśnia

„Pijak” to słowo mocno zakorzenione w języku potocznym, ale trudne do uchwycenia, jeśli chodzi o jego znaczenie. Używamy go często bez refleksji — by nazwać kogoś, kto pije zbyt dużo, zbyt często albo po prostu w sposób, który nam się nie podoba. Mówimy o kimś: „Wieczny pijak”, „Lubi zaglądać do kieliszka”, „On to już stoczył się przez picie”. Ale tak naprawdę nie wiemy, co dokładnie mamy na myśli.

W odróżnieniu od pojęcia „alkoholik”, które ma swoje miejsce w medycynie i psychologii, „pijak” to etykieta kulturowa. Przypisana raczej z oceną niż z diagnozą. Często niesie ze sobą szyderstwo, pogardę, czasem litość, ale rzadko współczucie. Pijak to ten, co pije „bo lubi”. Ktoś, kto nie potrafi się powstrzymać — nie dlatego, że jest chory, ale dlatego, że „mu się nie chce”. Nie zasługuje na zrozumienie, tylko na potępienie albo kpinę.

To właśnie dlatego pojęcie „pijaka” bywa tak niebezpieczne. Z jednej strony może służyć do umniejszania cudzego cierpienia („To nie alkoholik, tylko pijak, przesadza, ale się ogarnie”), a z drugiej — do wypierania własnego problemu („Ja nie jestem alkoholikiem, tylko lubię się napić, co w tym złego?”). W obu przypadkach utrudnia zobaczenie rzeczywistości taką, jaka jest.

Nie każdy, kto często sięga po alkohol, jest alkoholikiem. Ale też nie każdy, kto siebie lub kogoś nazywa „pijakiem”, rzeczywiście ma kontrolę nad swoim piciem. Dlatego warto zrozumieć, że ta etykieta więcej ukrywa, niż tłumaczy. I choć może brzmieć znajomo, nie daje odpowiedzi na pytanie: „czy mam problem z alkoholem?”

Alkoholik – pojęcie medyczne

W przeciwieństwie do słowa „pijak”, które funkcjonuje w języku potocznym i społecznym, pojęcie „alkoholik” ma swoje jasno określone miejsce w diagnostyce medycznej. To nie obelga, nie moralna ocena ani etykieta — to rozpoznanie choroby, tak samo realnej jak cukrzyca czy depresja.

Według Światowej Organizacji Zdrowia alkoholizm (nazywany też zespołem uzależnienia od alkoholu) to przewlekłe, postępujące zaburzenie, które charakteryzuje się m.in.:

  • silnym pragnieniem lub przymusem sięgania po alkohol,
  • utratą kontroli nad ilością wypijanego alkoholu,
  • rosnącą tolerancją (trzeba pić coraz więcej, by osiągnąć ten sam efekt),
  • objawami abstynencyjnymi po odstawieniu (drżenie rąk, lęk, bezsenność, drażliwość),
  • kontynuowaniem picia mimo poważnych szkód — zdrowotnych, rodzinnych, zawodowych.

Alkoholik nie pije, bo mu się nudzi albo dlatego, że „lubi imprezować”. Pije, bo nie potrafi inaczej. I choć może na początku rzeczywiście sięgał po alkohol z przyjemnością, z czasem picie przestało być wyborem. Stało się przymusem, który rządzi życiem — nawet wtedy, gdy rujnuje je kawałek po kawałku.

Trudność polega na tym, że wiele osób — zarówno tych pijących, jak i ich bliskich — przez długi czas nie chce przyjąć tego słowa do wiadomości. „Alkoholik” brzmi poważnie. Oznacza, że to nie chwilowy kryzys, lecz coś znacznie głębszego, co wymaga leczenia, a nie silnej woli czy noworocznych postanowień. Ale dopiero wtedy, gdy spojrzymy na uzależnienie jak na chorobę — a nie wybryk czy słabość — otwiera się przestrzeń do realnej pomocy.

Różnice między pijakiem a alkoholikiem – punkt po punkcie

Choć na pierwszy rzut oka może się wydawać, że „pijak” i „alkoholik” to po prostu dwa słowa opisujące to samo zjawisko, w rzeczywistości oznaczają coś zupełnie innego. Różnią się nie tylko pochodzeniem i znaczeniem, ale przede wszystkim podejściem do picia, kontrolą nad alkoholem i konsekwencjami picia. Oto najważniejsze różnice:

Cecha Pijak (język potoczny) Alkoholik (diagnoza medyczna)
Powód picia Dla przyjemności, rozrywki, odreagowania Z psychicznego i fizycznego przymusu
Kontrola nad piciem Zwykle zachowana – może przestać, gdy chce Brak kontroli – nie potrafi przestać mimo szkód
Częstotliwość picia Może pić często lub okazjonalnie, ale nie codziennie Często pije regularnie lub w ciągach
Reakcja na przerwanie picia Brak objawów abstynencyjnych Objawy zespołu abstynencyjnego (drżenie, lęk, bezsenność itd.)
Samoocena i wgląd Może bagatelizować problem, ale zachowuje dystans Często zaprzecza problemowi lub wypiera go całkowicie
Skutki w życiu codziennym Zwykle funkcjonuje społecznie, mimo nadmiaru alkoholu Alkohol rujnuje życie prywatne, zawodowe, zdrowie
Możliwość abstynencji Może nie pić przez dłuższy czas bez większego trudu Abstynencja wymaga leczenia i wsparcia specjalistycznego
Stosunek do leczenia Nie uważa się za osobę chorą, nie potrzebuje terapii Potrzebuje specjalistycznej pomocy, często trafia na leczenie

Nie oznacza to, że „pijak” jest bezpieczny, a tylko „alkoholik” potrzebuje pomocy. Wręcz przeciwnie – to, co potocznie nazywamy pijaństwem, bardzo często jest początkiem drogi do uzależnienia. Różnica między jednym a drugim bywa bardzo cienka i z czasem się zaciera.

Dlatego nie warto skupiać się tylko na etykietach. Zamiast pytać: „Czy jestem już alkoholikiem, czy tylko pijakiem?”, lepiej zadać sobie inne, ważniejsze pytania:

  • Czy panuję nad swoim piciem?
  • Czy mogę przestać bez problemu — na tydzień, miesiąc, rok?
  • Czy alkohol nie zabiera mi więcej, niż daje?

Płynna granica – kiedy pijaństwo przeradza się w uzależnienie

Między „lubi wypić” a „musi wypić” jest czasem bardzo cienka granica — tak cienka, że nie zauważa jej ani osoba pijąca, ani jej otoczenie. Wiele osób zaczyna od okazjonalnego picia z przyjemnością, dla towarzystwa, rozluźnienia. Z czasem jednak ten rytuał staje się coraz częstszy, coraz bardziej potrzebny. I nagle picie przestaje być dodatkiem do życia, a zaczyna być jego osią.

Proces przechodzenia od pijaństwa do uzależnienia bywa powolny, podstępny. Na początku to tylko większa tolerancja – „kiedyś dwa piwa wystarczały, teraz trzeba cztery”. Potem szukanie okazji – każda stresująca sytuacja staje się pretekstem do sięgnięcia po kieliszek. Później pojawia się picie w samotności, picie rano, „klinowanie”, kłamstwa. I zanim ktokolwiek się zorientuje, alkohol zaczyna kierować decyzjami, relacjami, całym codziennym funkcjonowaniem.

Wielu ludzi, których dziś nazywa się alkoholikami, przez lata uważano za „tylko pijących za dużo”. Oni sami też tak o sobie myśleli. To właśnie dlatego rozpoznanie uzależnienia często przychodzi dopiero wtedy, gdy szkody są już bardzo widoczne: rozwalona rodzina, utrata pracy, problemy zdrowotne, długi. A przecież wszystko zaczęło się tak niewinnie — od kieliszka „dla relaksu”.

Nie trzeba czekać na moment, w którym picie przejmie całkowitą kontrolę. Im wcześniej ktoś zauważy, że alkohol staje się zbyt ważny, tym większa szansa na zatrzymanie tego procesu.

Niezależnie od nazwy – alkohol szkodzi

Można dyskutować, czy ktoś jest „pijakiem” czy „alkoholikiem”. Można próbować znaleźć granicę między tym, co jeszcze mieści się w normie, a tym, co już jest uzależnieniem. Ale prawda jest taka, że alkohol szkodzi — i to w każdej dawce. Zdrowotnie, emocjonalnie, społecznie. Powoli, często niezauważalnie, ale nieuchronnie.

Rozróżnienie między „pijaństwem” a „alkoholizmem” może być przydatne — zwłaszcza w kontekście diagnozy i leczenia — ale nie powinno być usprawiedliwieniem. Bo ten, kto „tylko pije, bo lubi”, a nie potrafi się bez alkoholu obejść w trudnych momentach, również może mieć problem. Problem, który nie ma jeszcze etykiety klinicznej, ale już wpływa na życie – jego i jego bliskich.