Piję, bo … mam kłopot

05.05.2015

Piję, bo … mam kłopot

Kłótnia z żoną, napięcia w pracy, nieporozumienie z szefem, śmierć bliskiej osoby, rosnące długi… Zawsze znajdziemy powód by poczuć rozluźnienie, zapomnieć o problemach dzięki piciu wódki, piwa, wina czy innych, mocniejszych trunków.


Nie wystarczy już picie okolicznościowe – na andrzejkach, balu, imieninach etc. Sięganie po alkohol w celach zabawowych przestaje wystarczać. Picie staje się antidotum na różnego rodzaju kłopoty, zaczyna się zmieniać w problem i rodzić wiele negatywnych skutków. Poza szkodami zdrowotnymi, fizycznymi i psychicznymi pojawiają się psychologiczne, społeczne. Czy to już uzależnienie? Najlepiej potwierdzić to u specjalisty, który zajmuje się terapią uzależnień. Taka diagnoza we wstępnym etapie problemów z nadmiernym „zaglądaniem do kieliszka” może pomóc nam szybciej uporać z alkoholowym kłopotem. Wówczas w każdym z nas drzemie jeszcze potencjał i siła do tego, aby zwalczyć problem. W wraz z upływem czasu te wewnętrzne zasoby stają się coraz mniejsze. Wówczas też bardziej można liczyć na pomoc rodziny, przyjaciół, którzy mają jeszcze ochotę nas wspierać i wiarę w to, że się zmienimy. Gdy nie chcemy skorzystać z tej zewnętrznej pomocy właśnie w tym momencie, to może okazać się, że za chwilę zabraknie nam zupełnie pomocy ze strony najbliższych. To zresztą oni, jak i otoczenie w pierwszej kolejności dostrzegają, że jest coś jest z nami nie tak. Natomiast sam zainteresowany takiej myśli do siebie nie dopuszcza.


Aby ocenić własną sytuację można również pokusić się o zrobienie testu przesiewowego. Gdy wynik udzielonych odpowiedzi będzie podwyższony może okazać się, że to już pierwszy sygnał do tego, że mamy problem z alkoholem. Wówczas przyda się konsultacja ze specjalistą, który oceni sytuację i pokieruje nas np. do ośrodka leczenia uzależnień.